niedziela, 29 września 2019

"Przytuliłabym ją...", czyli studium pewnej psychologicznej osobowości

Wracaliśmy samochodem z pracy. Mieliśmy przed sobą kilka godzin wspólnej podróży. Rozmawialiśmy. Tak wiele tematów przewinęło się między nami. W pewnym momencie pojawił się temat narodu, w którym przyszło nam żyć. Ukuliśmy metaforę Polski jako osobowości postraumatycznej i temat popłynął. Wojna, okupacja, komunizm, walka o niepodległość - wszystko to stanowi punkty węzłowe (kompleksy kulturowe) w polskiej zbiorowej psychice. Pojawiło się we mnie pytanie, które po dziś dzień przypomina o sobie: co zrobiłbyś, gdyby Polska przyszła do ciebie na terapię? Jak możemy pomóc naszemu narodowi? Jednocześnie jak możemy sami sobie pomóc? Jak rozumieć dzisiejszą sytuację?

"Pola" to najnowszy utwór Muńka Staszczyka. Od pierwszego wysłuchania utwór ten dotknął mnie głęboko. Piosenka opowiada o Poli. Zdaje się, że autor ukuł tu analogię do narodu polskiego. Wsłuchajmy się w piosenkę Muńka:

Oto fragment tekstu:

Pola, błagam obudź się
Sen o potędze skończył się
W swojej iluzji nie możesz trwać tak długo
Spiker z łapanki wciska kit
Rozbudza narodowy mit
On nic nie znaczy, jesienną jest szarugą
A ty masz swoje troski, twój świat nie jest boski
Na ulicach miast zakrywasz twarz, jak wielu z nas
Jak wielu z nas
Pola, ty musisz z kolan wstać
Bo tu już nie ma z czego brać
W pociągach czujesz swąd domowej wojny
Chociaż nie jesteś najpiękniejsza
I na wybiegach masz gorsze miejsca
Na kontynencie, czy jest ktoś tak samotny
Bo ty masz swoje troski, twój świat nie jest boski
Na ulicach miast zakrywasz twarz, jak wielu z nas
Jak wielu z nas.

W ramach psychologii głębi istnieje pomysł, iż istnieje coś takiego jak psychika zbiorowa. Idąc tym tropem, w ogromnym uproszczeniu, można mówić o osobowości psychiki kulturowej (sam ukułem ten hipotetyczny, roboczy termin).  Lubię myśleć o narodzie polskim jako o osobowości. Oczywiście jest to jedynie analogia. Podobieństwa między osobowością pojedynczego człowieka a "osobowością narodu" są mniejsze niż różnice między tymi zjawiskami. Mimo to myślenie metaforyczno-analogiczne o Polsce jako o Poli pozwala mi głębiej rozumieć procesy kulturowe i psychiczne narodu. Jednocześnie budzi to we mnie współczucie dla wszystkich narodowych kompleksów, które co jakiś czas dają o sobie znać w przestrzeni publicznej. Ostatnio przeczytałem wywiad, który pokazuje jaką Polacy muszą wykonań pracę, by wychodzić z posttraumytycznego szoku powojennego: https://www.polityka.pl/jamyoni/1770624,1,polacy--narod-z-ptsd.read?fbclid=IwAR1SVYm-L6o7iLVNEWqCzasC72Dac6rd4Xq8SI_GYvnvDNFZk6Z1B0SioUM. Tytuł artykułu "Polacy - naród z PTSD" na potrzeby metafory Poli można by przetłumaczyć "Pola - osobowość z PTSD".

Przyjrzyjmy się temu, co może oznaczać kompleks psychiczny w kontekście traumatycznych doświadczeń. Według C.G. Junga kompleks to oderwana część osobowości, który funkcjonuje oddzielenie od świadomości człowieka. Można powiedzieć, że jest to nieświadoma, odseparowana część danej osobowości. Inaczej mówiąc: kompleks to zdysocjowany aspekt człowieka, który danej sytuacji, np. pod wpływem cierpienia nie zmieścił się do tożsamości "ja" osoby. Kompleks psychiczny posiada wysoki stopień autonomii i może wpływać na świadomość wydostając się z ciemnej sfery nieświadomości, przytłumiając, codzienne "ja". Poniższy wykres, pochodzący z książki Jolande Jacobi Psychologia C.G. Junga, pokazuje w jaki sposób kompleks wpływa na świadomość; działa on jak obcy element, dlatego też świadomość człowieka staje się przytłumiona. Wchodzi ona bowiem w odmienny stan świadomości, który powstaje z racji intensyfkacji energii psychicznej, która w danej sytuacji, w określonych warunkach ujawnia się. Dla przykładu: osobowość straumatyzowana przez trudne doświadczenie "nosi" w sferze nieświadomej przeszłe wydarzenie, które nagle w odpowiednich warunkach uaktywnia się i zakłóca świadomość. W taki właśnie sposób działa kompleks. Rozumienie tego procesu wspiera proces zdrowienia, przepracowania traumy i integrację osobowości.


Powyższy wywód dotyczył jednostki. Sądzę, że kompleks psychiczny może również rozgrywać się w rodzinie, w grupie czy w narodzie. Oczywiście zjawiska zbiorowe są bardzo złożone. Na potrzeby zrozumienia "kompleksów, które nosi w sobie Pola"  powstał poniższy diagram. Zdaje się, że najnowsza historia Poli to nowy okres w jej dziejach. Czas wolności stwarza przestrzeń na odtwarzanie kompleksów, które manifestują się m.in. przez narracje o wielkiej Polsce. Pod deklarowanymi hasłami żyje nieprzepracowana trauma narodowa. Świadomość historii, odczucie jej i pogodzenie się z przeszłością jest drogą do integracji przeciwieństw i asymilację kompleksów narodowych. 

Na poziomie życia publicznego zjawiska kulturowe w Polsce do złudzenia przypominają osobowość posttraumatyczną. Wystarczy włączyć wiadomości, poczytać paski informacyjne w tv, posłuchać polityków czy rodzinę przy niedzielnym obiedzie. Stres pourazowy jest w pewnym stopniu obecny w przestrzeni publicznej. Depresyjne stany, niezdolność do przeżywania przyjemności, przeżywanie przeszłych wydarzeń na nowo (reminiscencje, tzw. flashbacks), silny lęk, niechęć do innych, poczucie wszechsiły i omnipotencji z jednoczesną ucieczką od realizmu dnia codziennego. Wszystkie te stany psychiczne obecne są w naszej Poli.


Przyjrzymy się teraz zachowaniom naszej Poli na arenie międzyosobowej/międzynarodowej w metaforycznym studium przypadku:

Pola. Dziewczynka,  która w swojej grupie rówieśniczej jest ciekawą osobowością, ma za sobą trudną przeszłość. Wyróżnia się na tle innych osób. Często wypowiada się na forum impulsywnie. Odnosi się do siebie z wyolbrzymionym poczuciem wyższości. Ma wyraźną trudność w tym, by zauważyć, iż w kręgu wokół niej jest wiele innych osób. Widzi innych przez "okulary przeszłości". Można z łatwością zauważyć, że w grupie pełni rolę ofiary. Jednocześnie inni nie rozumieją jej zachowań przez brak zrozumienia jej historii.

W grupie jest obecny Franek - wielka osobowość, która choć ma swoje własne trudności - to szuka porozumienia i wspólnoty. Jest też Andrzej, który ostatnio poczuł pragnienie zakreślenia ściślej własnych granic i oddala się nieco od grupy. Jest wielu innych: Hania, Czarek, Natalia, Piotrek. Wszyscy są tutaj, bo zapragnęli stworzyć coś razem. Spotkali się dla wspólnego dobra i dla korzyści wszystkich. Ostatnio wspólnota przeżywa kryzys istnienia społeczności.

Pola ma ogromne trudności. Jest bowiem osobowością posttraumatyczną. Chce za wszelką cenę pokazać, że istnieje. Była bowiem ofiarą przez wiele lat. Bita i gwałcona. Natalia razem z Radkiem, który notabene zawsze jest poza grupą, przez lata atakowali ją i stosowali ewidentną przemoc. Nikt z grupy nie bronił bezpośrednio Poli. Stawiała czoło oprawcom, jednak ostatecznie jej granice zostały zniszczone. Po odzyskaniu siebie samej Pola jest dumna ze swojej odwagi w walce o niezależność. Dziś uczy się wolności, jednak PTSD i nieprzepracowane traumy sprawiają, że nie umie dogadać się z innymi. Nosi zresztą w sobie po dzień dzisiejszy wstręt do Natalii i Radka. Nie mówi o tym wprost, ale jednocześnie nie przepada za Frankiem, Andrzejem i resztą, bo nie reagowali bezpośrednio na jej krzywdę. W procesie grupowym jest ewidentnie ofiarą, która potrzebuje, by inni przyznali się do winy i nie udawali, że nic się nie stało. Inni również mają własne historie i procesy do przepracowania.

Gdy wszyscy siadają w kręgu, by wspólnie budować wspólnotę, Pola bywa agresywna. Wynosi się ponad innych. Właściwie nie chce współpracować z nikim z jej otoczenia. Można zauważyć wyraźny lęk, który dotyczy przeszłych wydarzeń. Przykleja się do Antka zza dalekiego morza, bo zakochana jest w sennym marzeniu o własnej wielkości. Antek zdaje się być wielki. Przepracował swoją historię. Zdaje się, że jest najpotężniejszy na świecie. Pragnienie omnipotencji jest w Poli ogromne. Przyciemnia ono realizm. Pola jest bowiem średniakiem. W każdej grupie spotykamy kogoś, kto jest członkiem grupy i nie ma wielkich zasobów, by być jednostką wyjątkową. Pola nie potrafi zrozumieć, że taka jaka jest, jest wyjątkowa. Mnogość nie przepracowanych traum utrudnia akceptację tego, co jest. Pola więc wojuje, krzyczy i domaga się dla siebie czci. Oprócz tego wewnętrznie jest skłócona, rozdarta między przeklętą przeszłością a dzisiejszym bezpieczeństwem. Pola potrzebuje wejść w proces terapeutyczny. Sytuacja wymaga przeżycia wszystkich traum, przepłakania przeszłości i stanięcia na własnych nogach. Tylko czy znajdzie się ktoś kto da Poli zrozumienie, współczucie, fachową pomoc, mądrość, miłość? Być może w niej samej obudzi się coś/ktoś, co pomoże jej w procesie wyjścia ze stresu postraumatycznego, pozwoli ucieszyć się sobą i pogodzić z własną przeszłością.


Co zrobiłbyś, gdyby Pola/Polska przyszła do ciebie prosić o terapię, o pomoc, o wsparcie? We wspomnianej na początku tekstu rozmowie przyjaciele w sposób bardzo inspirujący odpowiadali na to pytanie. Odpowiedź, która najbardziej we mnie została dotyczyła reakcji człowieka, który spotyka się z cierpieniem. Przytuliłabym ją... Odpowiedziała jedna z kobiet, będąca w samochodzie. Dotknęło mnie to do żywego. Polska potrzebuje przytulenia. Znaczy to, że głębokie współczucie dla sytuacji Poli może stać się przestrzenią dla przeżycia kompleksów kulturowych i stopniowego wychodzenia ze stresu pourazowego. Przytulenie nie jest tylko i wyłącznie fizycznym objęciem. Może ono bowiem przybrać formę rozumienia, współczucia i trzeźwego osądu. Jedynie to, co przyjęte może wejść w proces integracji i przemiany. Czasem na warsztatach z dziećmi, które prowadzę, pojawia się "trudne dziecko". Gdy widzę złość, bezradność, smutek, konflikty w dorastającym młodym człowieku, lubię widzieć je, otaczać uwagą, spokojem, próbować rozumieć, wspierać. Dziś chcę powiedzieć do Poli: Pola! Rozumiem Cię i wspieram Twoją drogę w kierunku wolności. Ktoś, kto przeżył tyle co ty, potrzebuje bardzo dużo uwagi i miłującej obecności.

sobota, 14 września 2019

O drodze, w którą wyruszyła pewna mrówka.

Mrówka szła już kilka dni, by znaleźć miejsce dla swojego pragnienia znalezienia siebie. Zgubiła mrowisko, w którym żyła całe swoje mrówcze życie a z nim straciła wszystkie obowiązki i przywiązania, które wiązały ją z całym mrowiem. Koleżanki, przyjaciele, ciotki, pracodawcy... Wszystkich ich zostawiła. Zgubiłam czy zostawiłam? Już właściwie nie wiedziała, co pognało ją w świat. Jedno wiedziała: jej życie stadne skończyło się. I choć w mrowisku była częścią wielkiej rodziny i kawałkiem szczęściodajnej narracji o pracy na rzecz świata, to spełnienie, które odkrywała w samotnej drodze były jej najcudowniejszym skarbem. Czuła jakby stawała się sobą. Czy w mrowisku naprawdę nie mogłam znaleźć siebie?

Nie odeszła z mrowiu pełnego sensu stadnego, by komuś zrobić na złość. Odeszła, by znaleźć siebie. Tam nie mogła. Za ciasno jej było. Musiała bowiem ciągle dostosowywać się, dopasowywać, udawać.

Droga dawała jej poczucie spełnienia. Jednak owo poczucie bycia u siebie miało swoją cenę. Odtąd sama musiała zmagać się z ciężarem drogi, z brakiem zakorzenienia, z pustką po wielkiej narracji. Im dłużej wędrowała, tym mniej była podatna na sugestie, manipulacje czy przywiązania w stosunku do innych istot. Była piękna i wolna. W tym wszystkim niezwykle prosta. Inne istoty podziwiały jej przejrzystość, dobroć i zwyczajność. Już nie musiała od niczego uciekać, gdy zostawiła fałszywą część samej siebie.

Droga ciosała ją. Odpadały kolejne kawałki, które nie były nią. Jakże ciężka to praca! Czasem nawiedzały ją myśli czarnokształtne. Po co mi to było? W mrowisku przecież miałam wszystko. Jednak szybko zyskiwała świadomość. Nie ma powrotu. Muszę iść, by odkryć to, co wezwało mnie do drogi. I szła kolejne dni...




Indywiduacja, która jest drogą samopoznania, posiada w sobie element odejścia od tego, co nazywam stadnim przywiązaniem. Nie jest alienacją, ucieczką czy buntem. Tłum może tłumić jednostkę i jej niepowtarzalność. Zdaje się, że każda zdrowa jednostka, by rozwinąć w pełni swój potencjał musi odejść od tego, co zna i wie od swojej rodziny, plemienia, narodu. Wzrost świadomość w obrębie tego kim jestem, wiąże się z rozpoznaniem tego, co we mnie samym pochodzi ze stada, a co jest moją własną niepowtarzalnością. Paradoksalnie: odejście jest jednocześnie zakorzenieniem psychicznym. Człowiek, która odważa się zostawić, co zna, odkrywa w sobie nowość, która daje poczucie zakorzenienia i sensu. Dlatego tak często stoi w Piśmie: zostawili wszystko i poszli za Nim. By odnaleźć trzeba zdecydować się na odwagę eksploracji Nowego, a nic tak nie hamuje tej odwagi jak przywiązania.