niedziela, 22 listopada 2020

Nowoczesność, jej blaski i cienie

Lubię pisać o świecie, o tym, co się dzieje i jakie to ma znaczenie dla człowieka i dla ludzkości. Zadziwia mnie to. Na codzień utożsamiam się z postawą introspekcyjną - bycia w sobie. Świat myśli, uczuć, mechanizmów psychicznych, głębin nieświadomości jest dla mnie jednym z najprzyjemniejszych doświadczeń codzienności. Uwielbiam być w kontakcie jeden na jeden z innymi. Kocham świat medytacji, snów i odśrodkowych olśnień. Zadziwia mnie więc jak bardzo ciągnie mnie do pisania o procesach w świecie, o przemianach w dziejach, o rozwoju ducha w kosmicznym tańcu ewolucji. Introwersja pisząca o ekstrawersji. A jednak... Możliwe, że von Franz, pisząc o wielkim Freudzie, napisała coś trafnego o prostym Rafale i o każdym, kto lubi w różny sposób tworzyć. Osobowość, która na codzień jest introwertyczna, w swoich dziełach staje się ekstrawertyczna. Nie od dziś wiadomo, że psychika dąży do równowagi (fachowo nazywa się to kompensacją). Część naszych nieświadomych pomyłek, kłopotów czy nawet chorób to wezwanie do równowagi. Mądrość płynącego i żywego procesu psyche wzywa nas do zauważenia innej części naszych osobowości. Natura naszej psychiki jest dynamicznym procesem homeostatycznym. W związku z tym dam się porwać indywidualnym procesom mojego wnętrza i napiszę kilka słów refleksji o współczesności i jej córce nowoczesności. Obie zachwycają mnie nowością, którą wnoszą w świat. Jednocześnie zaś jak to bywa z młodością - nie znosi ona kompromisów i nie pyta o wczoraj, dlatego też ważne, żeby otoczyć ją dorosłą refleksją, która widzi nie tylko, co można zrobić, ale i to czego nie można albo i nawet nie wolno robić. Dla młodości granice nie istnieją, dlatego też potrzebuje ona mądrej dorosłości, która ujmie w ramy to, co energicznie nowe i dążące do zmian. W procesie dziejowym możliwe jest objęcie nowoczesności i jej nowości. Zdaje się, że wszystko, co do tej pory wypracowaliśmy nie może zostać odrzucone. Mądrość dziada i pradziada, baby i prababy nie może zostać odrzucona. Ryzykujemy w ten sposób zachwianie granic w jednostce i w społeczności, co możemy dobitnie zauważyć w rodzinach, w których granice nie są uznawane.

Współczesność kojarzy się z przyśpieszeniem, z wielozadaniowością, z rozwojem technologii i z komunikacją internetową 24 godziny na dobę. Możemy napisać czy zadzwonić do przyjaciół na drugim krańcu świata, studiować on-line, zrobić zakupy czy spotkać miłość swojego życia w social mediach czy na portalach randkowych. Świat przyśpieszył. Jasną stroną tego przyśpieszenia jest to, iż mamy więcej czasu niż ludzie żyjący setki lat temu. Dziś czas staje się większym zasobem niż pieniądz. Nie musimy walczyć o byt, o przetrwanie jak nasi przodkowie. Oczywiście dysproporcje społeczne istnieją i nie wszyscy w równym stopniu są aż tak uprzywilejowani. Mimo to współczesność daje możliwości. Mamy potencjały, o których sto lat temu mogliśmy jedynie śnić. Możliwe, że owe sny-marzenia wprowadzają nas w jeszcze szybszy świat informacji czy też postinformacji. Jednocześnie dzięki większej ilości czasu dla siebie, współcześni ludzie nieustannie studiują, uczą się, rozwijają. Psychoterapia czy treningi mentalne nie są już dziś wyłącznie dla osób zaburzonych czy chorych. Chcemy rozwijać się i poprawiać jakość naszego świata. Do niedawna w meandry rodzicielstwa wprowadzała matka, babka i rodzinna społeczność. Dziś sposób rodzicielstwa to wybór rodziców, którego dokonują na bazie obserwacji własnej rodziny, swoich preferencji, wiedzy internetowej i kursów on-line.

Jednocześnie przyśpieszenie odrywa nas od ziemi. Żyjemy w rzeczywistości chmury internetowej, w której spotykamy się z innymi, gratulujemy zaręczyn czy zachwycamy się zdjęciami nowonarodzonych dzieci przez komunikatory. Mogą dzielić nas setki kilometrów, a jednak jesteśmy w ciągłym kontakcie. Ostatnio z przyjacielem, który mieszka w innym mieście niż ja, pisaliśmy wspólny tomik poezji. Połączenie, uczucia, wizje były prawdziwe. Krytycy wirtualnego świata nie rozumieją, że choć nie jest on fizyczny, związany z doświadczeniem cielesności, to jest prawdziwy. Świat Internetu jest realny w tym sensie, że wpływa bezpośrednio na nas i umożliwia konkretną twórczość czy doświadczenia. 

Oderwanie od ziemi i do materii jest jakby drugą stroną nowoczesności. Wiem, co mówię. Mieszkam w stolicy, na drugim piętrze pewnej starej kamienicy, spędzając wiele czasu w Internecie na konsultacjach, zajęciach, pisaniu i tworzeniu. Gdy jadę na wieś do rodziny dotykam ziemię z dreszczykiem, z czcią i z przyjemnością. Robię to jakbym spotykał zapomnianą przeze mnie mityczną matkę. Na codzień nie oram ziemi, nie pracuję w materii. Dla homoostazy potrzebuję wyjść z facebooka, z zooma czy z książki czytanej na tablecie. Ponownie objawia się tu mądrość samej pyche. Nowoczesność w dużej mierze płynie na fali Internetu. Dziś mamy już do czynienia z  web 3.0, który nie tylko jest przestrzenią biernego czytania czy oglądania, ale i  aktywnego udziału przez użytkownika w dzieleniu się informacjami, sprzedażą, marketingiem. Można powiedzieć, że mamy tu do czynienie z kolejnym dobrodziejstwem, które musi być jednak uzupełniane kontaktem z naturą, z ziemią, z dotykalnymi relacjami, z archaicznymi uczuciami mitów, baśni czy religii i bezpośrednim, fizycznym kontaktem.

Nowoczesność ma wiele kolorów. Niedawno z jednym z uczniów z liceum, w którym pracuję, w ramach konsultacji filozoficznych, rozmawialiśmy o współczesności. W którymś momencie mój młody przyjaciel stwierdził, że współczesność to w dużej mierze indywidualizm. Możemy żyć, jak chcemy. Właściwie to dzisiejsze wezwanie rzucane młodemu człowiekowi wyraża się w maksymie: wybierz swoją ścieżkę i nią podążaj. Musisz wybrać sam. Jesteś odpowiedzialny za swoje życie. Indywidualizm to ścieżka współczesności, to swoisty imperatyw moralny czy etyczna podstawa. Indywidualizm na naszej planecie nie był oczywistością. Przedziwne połączenie zachodnich podstaw cywilizacji: chrześcijaństwa, greckiej filozofii, rzymskiego prawa i oświeconego rozumu (wraz z nim rozwoju nauki, medycyny, technologii) przyniosły rozkwit indywidualizmu. Ludzie przez dziesiątki tysięcy lat żyli stadnie i żeby przetrwać trzymali sztamę z własnym rodem, z plemieniem. Rodzina i jej prawo, zwyczaje, totem wartości i sensów były centralnym prawem i osią życia. Dziś na skutek nabrania osobistej mocy wielu ludzi nie boi się chodzić własnymi drogami, nawet jeśli oznacza to niechęć rodziny czy społeczności. Dziś chodzenie własną ścieżką jest nakazem i obowiązkiem moralnym. Wyzwań i problemów z rozwojem indywidualistycznych społeczeństw jest co niemiara, jednak samo poszanowanie dla praw jednostki i uznanie autonomii jest wielkim osiągnięciem cywilizacji Zachodu.

Nowoczesność to ekstrawertyczny rozwój, wyrażający się nie tylko w internetowych streamach komunikacyjnych czy sprzedażowych, ale również w sposobie życia. Przyśpieszenie może wiązać się z utkwieniem w jednostronności. Ekstrawertyczna postawa nie uwzględniająca introwersji dysharmonizuje człowieka i często woła przez nerwicowe, kompulsywne myśli czy gwałtowne afekty. Sytuacja izolacji pandemicznej sprzyja Zachodowi w wyrównaniu postawy psychicznej. Izolacja może być sytuacją rozwojową. Może pozwolić nam na rozwinięcie w nas i w naszych rodzinach jakości, które do tej pory nie miały możliwości na zaistnienie. O pandemicznych szansach rozwojowych mówiłem w live'ie, którego link podaję poniżej:

https://fb.watch/1ULCQ4NBCv/

Refleksja, którą snuję w ramach tego tekstu nie zamyka tematu, otwiera go raczej i stwarza nowe pytania. Nowoczesność jak nastolatek budzi w ludziach dorosłych przeróżne odczucia. Jedni zachwycają się energią tej siły, drudzy niepokoją się przyśpieszającą zmianą, trzeci demonizują nowoczesność jako córkę zamętu i destrukcji. Pewnym jest, że asymilacja nowoczesności zależy od każdego z nas. Możemy być ofiarami zmian cywilizacyjnych albo twórcami nowych czasów, którzy wnoszą świadomość i miłość w przemiany dziejowe. Decyzja zależy od nas.

poniedziałek, 9 listopada 2020

Co wrze pod pokrywą? O procesach społecznych końca 2020 roku w Polsce

2020 rok, październik. Strajk kobiet i masy ludzi wychodzące na ulicę wzbudzają we mnie pewną dozę konsternacji, przekonania "można było się tego spodziewać" i fascynacji procesami społecznymi. Sytuacja otwiera we mnie pytanie: co właściwie dzieje się w przestrzeni publicznej? 
Z perspektywy faktów chodzi o decyzję Trybunału Konstytucyjnego w kwestii prawnych aspektów zakazu aborcji przy wadach letalnych płodu matki. Sprawa dotyczy więc etyki, prawa i różnicy światopoglądowej. Tam, gdzie pojawiają się tłumne demonstracje, tam też można spodziewać się, że sprawa nie dotyczy jedynie poziomu faktów. Istnieją procesy społeczne, których nie widać 'gołym okiem', ale przy zastosowaniu zdobyczy psychologii głębi czy psychologii procesu można zauważyć, o co chodzi na głębszym poziomie. Tak jak dwie osoby, które kłócą się o racje czy poglądy, zanurzone są w złożone afekty i procesy, tak dwie społeczne polaryzacje pływają w czymś bardziej złożonym niż jednopunktowe racje. Nie w każdym konflikcie chodzi o przedmiot sporu, a prawie zawsze konflikt ma w sobie wiele, różnych wymiarów. Warstwa deklaratywna konfliktu jest jedynie jak pokrywka na garnku, w którym wrze woda. Słowa mówią wiele, ale to, co nie jest mówione, jest równie istotne. W wypadku konfliktu wrzenie jest rodzajem starcia sił czy też energii społecznych, wchodzących ze sobą w interakcję.

Strajk kobiet. Mieszkam na Żoliborzu. Kilka dni po rozpętaniu społecznej burzy, słyszałem ze swojego cichego mieszkanka, dobiegające z ulicy syreny policyjnych radiowozów. Sygnały wołały mnie: dzieje się,  pali się, ogień... Rozhulany proces społeczny jest jak ogień. Żywy, energiczny, czasem zagrażający i niebezpieczny. Proces społeczny jest jak buchający ogień.

Wyszedłem na spacer, by z ciekawością przyjrzeć się, co dzieje się pod domem pewnego posła, którego sprawa w dużej mierze dotyczyła. Policja opatrzona w tarcze obstawiała całą ulicę. Do kordonu policyjnego podchodzili głównie młodzi ludzie. Niektórzy krzyczeli, inni podnosili kartonowe napisy. Stanąłem i przypatrywałem się temu, co się dzieje. Po chwili poczułem, że na miejscu tego procesu, unosi się "duch dyktatury". Duch w procesach grupowych to rodzaj roli, postaci czy energii, która nie jest świadomie przez nikogo obstawiana. Dyktator to rozkazująca siła, nieznosząca sprzeciwu. Ludzie podchodzą, krzyczą wulgaryzmy, bo nie chcą moralnej czy religijnej dyktatury. Zresztą Polacy mają wielowiekowe tradycje walki z dyktatorską siłą okupanta.

Protesty społeczne posiadają, oprócz mechanizmu uwolnienia nadmiaru frustracji i niezadowolenia, siłę, by zmieniać porządek społeczny.
 
Złość może pełnić rolę punktu zwrotnego, za sprawą którego osoby uciskane w końcu chcą się uwolnić. Gniew na niesprawiedliwość społeczną, na represje czy nierówność spowodował w historii ludzkości wielkie rozruchy społeczne, które doprowadziły do poważnych zmian struktur społecznych. (David R. Hawkins "Siła czy moc")

Inną sprawą jest to, iż proces ten zwie się "strajkiem kobiet". Siła z jaką kobiety występują w tej sytuacji zdumiewa wszystkich. Słynne "wypierdalać" jednych oburza, drugich dziwi, trzecich wzywa do protestu. Jednak jeśli przyjrzymy się bliżej owej energii, możemy zauważyć proste, mocne i stanowcze "nie", które bierze się z tego, iż kobiecość doszła do jakiejś granicy. Aspekt kobiecy naszego społeczeństwa przez kilka ostatnich wieków jest w mniejszym lub większym stopniu represjonowany czy marginalizowany. Nie trzeba być feministą/ką, żeby to zauważyć. Energia męska, a więc sprawczość, siła, zdobywanie, przekształcanie świata jest dominującym kawałkiem naszej cywilizacji. Energia żeńska kojarzona bardziej z relacyjnością, z naturą, z ziemią domaga się w procesie dziejowym uznania i równowagi. Daleko mi do neomarskistowskiej idei, iż świat to ścieranie się dwóch odmiennych płci, jednak by oddać sprawiedliwość owej wrzącej kobiecości nie można zamykać oczu na dominującą społecznie rolę mężczyzn. Nierównowaga w świecie objawia się przez zmieszanie i uliczne protesty. 

Inną stroną całej sytuacji jest objawiająca się słabość religii. Gdy religia kostnieje i zamiera - staja się jak pusta studnia - zamiast czerpać ze Źródła, od którego ma swój początek, zaczyna posiłkować się prawem i układem z władzą, by ustanowić siłą swoją rację moralną. Poza tym następuje tu jeszcze inny proces - prawo staje się ważniejsze od żywego doświadczenia. W ten sposób religia kostnieje. Nie daje już żywego doświadczenia. Nie inicjuje w misterium, w wewnętrzne olśnienie, w dojrzewanie moralne. Zajmuje się obroną wypracowanego prawa i wyobrażenia na temat świata. Opowiada jedynie jak powinien wyglądać świat przez okulary własnego systemu moralności. Co ciekawe ponad dwudziestu księży wystosowało pewien list, a dwudziestu innych odpowiedziało na ich list. Spór. Katolicyzm, opowiadając się w pewnym momencie dziejów, przeciwko aborcji w sposób absolutystyczny, ukręcił sobie na siebie samego bicz, którym sam siebie rozwali. Jeśli podejdziemy do sprawy wnikliwie i badawczo, okaże się, że współczesna nauka ma ogromną trudność w określeniu, kiedy możemy mówić o istnieniu człowieka i co definiuje człowieczeństwo. Ostateczny osąd moralny nie jest więc tak oczywisty i prosty.

Jeden z symboli protestów, czyli piorun uderzający w krzyż, dobitnie pokazuje nieświadomą energię procesów społecznych. Część społeczeństwa ma dość panowania christianitas, które dyktuje reszcie społeczeństwa swoje warunki, nie słysząc głosu kobiet. Symbol ten pokazuje również, że proces laicyzacji w państwie może zajść szybciej i głębiej niż to się wydaje na pierwszy rzut oka. Piorun z błyskiem w tle. Oby nie niszczył, a przemieniał naszą społeczną macierz. 

Tak nam dopomóż Ojcze nasz. I matko nasza dopomóż też! 
Ponad płcią i ponad wszelkim wrzeniem - bądź pochwalon - Bezimienny!