wtorek, 28 stycznia 2020

Czy z tobą jest coś nie tak?

Poszukujący uczeń po wielu latach duchowej praktyki zapytał swojego ukochanego mistrza:

- Mistrzu, czy można żyć bez oczekiwań, celów, poszukiwań? Jestem już tak bardzo zmęczony tym poszukiwaniem siebie, tworzeniem, zmienianiem, planowaniem... Czy można żyć bez tego wszystkiego? Chcę to już zostawić...

- Można żyć w nieobecnością iluzji "ja" i iluzji "bez". Jest to możliwe. Życie bez braku jest tym, czym jest życie w swojej istocie - stwierdził mistrz.

- Co chcesz przez to powiedzieć? - dopytywał rozgorączkowany uczeń.

Siedzieli przez chwilę w zupełnej ciszy. Uczeń szukał przestrzeni bez braku i możliwości wyjścia poza gorączkowe poszukiwanie siebie. Bał się również jak zostanie odebrany przez mistrza. Bał się o siebie, o swoje "ja", o swój wizerunek.

Po chwili mistrz powiedział:

- Oczekiwanie to rozpiętość między tobą a pomysłem na siebie. Ta rozpiętość istnieje jedynie w twoim zaprogramowanym umyśle. W rzeczywistości Twój pomysł na siebie jest jedynie sennym złudzeniem. Nie istnieje.

Uczeń trwał w zmieszaniu. Mistrz kontynuował:

- Zatrzymaj projektor umysłu. Zatrzymaj się. Twoje pomysły na to kim powinieneś być nie istnieją. Zatrzymaj się. Zobacz. Czy brak istnieje? Czy jest z tobą coś nie tak?

- Mistrzu, ale ja naprawd... - powiedział uczeń i nagle zatrzymał się.

Nagle uczeń zaczął się głośno śmiać. Rechotał z głębi brzucha. Mistrz śmiał się razem z uczniem. Oboje zanosili się prostym śmiechem. Patrzyli sobie w świecące oczy, w których nie było braku, poszukiwań i poczucia oddzielenia.

W taki sposób śmieją się ludzie, którzy stracili wiele kłamstw. Mistrz i uczeń śmiali się długo i głośno. Uczeń wyszedł od mistrza z poczuciem lekkości i wolności. Czuł się zakochany w swojej egzystencji i we wszystkim co spotykał. Poszukiwanie wyparowało jak woda zagotowana w garnku. Gdy spotykamy energię miłości ona gotuje nasze egotyczne schematy. Są one jedynie parą, która szybko znika.



Utrata wyobrażeń o sobie samym, zniknięcie umysłowej koncepcji ja, śmierć ego jest nazywana oświeceniem. Zdarza się, iż ludzie doświadczając braku własnego ja (konstrukcji umysłowej o sobie samym) zaczynają się śmiać. Nie jest to śmiech z czegoś, jest to uśmiech egzystencji, która odpuściła uczucia i myśli, które tworzyły obraz ego. Wszystko w tym stanie wydaje się być piękne, dobre i właściwe. Świat otoczony jest Jaźnią, która obejmuje i zawiera się we wszystkim. Religie mają w swoim zapleczu arsenał wyzwalania się z własnego ja przez modlitwy, medytacje, rytuały, oddania, śluby itd. Wszystko to może być niezwykle pomocne, jednak należy uważać na zatrzymywanie się na tym, co nieistotne (moralizm, poczucie winy, tożsamość wspólnotowa). Ostatecznie trzeba odpuścić wszystko. Śmiech Buddy czy śmiech Chrystusa to istota Życia. Oby i Tobie przyjacielu przydarzyła się ta piękna i prosta Obecność.


niedziela, 19 stycznia 2020

Staś i leśna przygoda

Biegł, ile miał tylko sił w nogach. Droga w lesie wydawała się nie mieć końca. „Gdzie ten dom? Zawsze wydawało mi się, że jest bliżej.” Myśl za myślą uderzały w jego rozpędzony umysł. Z drugiej strony czuł jak delikatny wiatr muska go po twarzy i prowadzi do domu. Totalnie nie rozumiał co się przed chwilą stało. On, prawie już przecież dorosły- dwunastoletni naukowiec, rozmawiał właśnie z drzewem? Czy on zwariował? Czuł lekkie przerażenie, ale głębiej w sobie słyszał znany mu nie wiadomo skąd zachwyt i cudowną melodię radości. A był już przecież taki mądry i wykształcony? Co powie rodzicom? „Moi kochani właśnie rozmawiałem z drzewem…” Gdy usłyszał własne myśli poczuł ucisk w żołądku. W tej samej chwili przypomniał sobie, że ma przecież wspaniałych rodziców, którzy nie raz opowiadali mu przedziwne historie. Może i tym razem go zrozumieją?



- Mamo! Tato! – Staś wbiegł z ogromną prędkością na swoje podwórko. – Muszę coś… Wam… Opo… Opo… wiedzieć.

Cały zdyszany zatrzymał się nagle przy dużej werandzie swojego rodzinnego domu. Rodzice swoim codziennym zwyczajem siedzieli sobie spokojnie w wygodnych fotelach na szerokim tarasie u wejścia do domu. Popijali spokojnie herbatę.

- Stasiek. Aleś Ty zdyszany. – stwierdziła mama – Chciałeś chyba pobić nowy rekord.

- Nie… Nie. – mówił z przerwami na głębsze oddechy – Byłem w lesie… Spacerowałem. Myślałem sobie. I nagle zapatrzyłem się na drzewo… i…

Staś usłyszał w swojej głowie jak niedorzecznie brzmi, to co chce powiedzieć. Zawahał się i zatrzymał. Popatrzył na tatę. Jego ciepłe oczy i pogodne oblicze zdawało się przyjmować wszystko, co się działo. Wiedział, że tata go zrozumie. A jednak trochę się bał.

- Skarbie. Napij się z nami herbaty. – mama zaprosiła Stasia do stołu. – Chodź do nas.

Stasiek powoli, ale z dużą ochotą usiadł na wygodnym fotelu. Wziął do ręki swój ulubiony zielony kubek i zamilkł na jakiś czas. Przez kilka minut siedzieli razem na tarasie. Słońce zachodziło gdzieś w dali. Cichy wiatr i szum liści dodawały uroku tej chwili. Staś znał swoich rodziców i wiedział, że często w taki właśnie sposób spędzają wolny czas. Siedzą na tarasie. Piją herbatę. Czasem rozmawiają, a czasem milczą. Zawsze go dziwiło jak to możliwe, że ludzie są razem w zupełnym milczeniu i są przy tym tak przepełnieni szczęściem. Nagle przypomniało mu się jak w zeszłym tygodniu przyjechał rowerem na podwórko z bandą swoich znajomych. Narobili dużo hałasu, wdrapując się na domek na drzewie, który tata zbudował kilka lat temu. Rodzice nic nie powiedzieli. Siedzieli i uśmiechali się. Jakby cisza i spokój, którym się tak delektowali nie pochodziła z tego świata. Dziwne. Zauważył, że i jemu jest spokojnie w tej sytuacji. Poczuł na policzku ciepły promień słońca. Popił herbatę. Wszystko było tak ciche, bezpieczne i piękne. Na moment zapomniał nawet o przygodzie w lesie.

Po chwili nie wytrzymał i zadał pytanie swoim rodzicom:

- Czy jest możliwe, że człowiek może rozmawiać ze zwierzętami albo z roślinami? 

- Tak kochanie. Wszystko co jest życiem może do nas mówić. – stwierdził spokojnie tato. – Wszystko wokół jest święte i cudowne. Wielu ludzi tego nie widzi. A przecież szum drzew, szczekanie psa, burczenie w brzuchu… Wszystko to opowiada nam, że życie jest piękne.

Staś poczuł ciepło i radość. Tata był przedziwny. Zawsze potrafił dać mu to czego potrzebował. Podziwiał go. Nosił w sobie coś co sprawiało, że czuł się niebywale ważny i dobry. Jednak było to tak normalne i zwyczajne, że nie nadawało się do pokazywania w telewizji.

- Tato, bo widzisz… - Staś zawahał się – Dziś byłem w lesie. Patrzyłem na drzewo i poczułem, że jest niebywale piękne. Stałem i patrzyłem na nie. Nie myślałem o nim. I nagle poczułem jakby mówiło do mnie… Mówiło, że wszystko jest piękne i dobre. Mówiło tak jakby bez słów. Było takie jak mama, kiedy mnie przytula…

Mama uśmiechnęła się w stronę Stasia. Tata jeszcze pogodniej niż przed paroma chwilami stwierdził:

- Stasiek! To normalne. Nie bój się. Wszystko kocha Ciebie. Wszystko co widzisz jest radością. Nawet drzewo ma w sobie radość, bo wszystko co żyje ma duszę, swoją głębię. Nie jesteś sam, nie jesteś oddzielony. Jesteś połączony radością ze wszystkim, co jest.

- Ale to jest takie niezrozumiałe. – wtrącił Staś.- W szkole mówili, że tylko ludzie mogą…

- Wiem, synu. – tata patrząc w dal spokojnie odpowiadał. – W szkole się tego nie dowiesz. Szkoła zna tylko to, co da się zmierzyć, zbadać, wykorzystać. W szkole chodzi o oceny, o wyniki, o osiągnięcia. To co widziałeś w drzewie niczego nie osiąga, prawda? Pełna radość. Istnieje radość, o której nie da się powiedzieć. To drzewo ją miało, no nie?

- Tak, tato. Masz rację. Ono całe tam było radością.

Zamilkli. Siedzieli w totalnej ciszy. Robiło się już ciemno. Mama wtuliła się w tatę, a świerszcze rozpoczęły wieczorne koncerty. Staś czuł w sobie niebywały spokój i radość. W tym dniu chyba po raz pierwszy tak bezpośrednio poznał to, czego nie da się poznać.

Tak, świat jest radością. Tata miał rację.