niedziela, 19 stycznia 2020

Staś i leśna przygoda

Biegł, ile miał tylko sił w nogach. Droga w lesie wydawała się nie mieć końca. „Gdzie ten dom? Zawsze wydawało mi się, że jest bliżej.” Myśl za myślą uderzały w jego rozpędzony umysł. Z drugiej strony czuł jak delikatny wiatr muska go po twarzy i prowadzi do domu. Totalnie nie rozumiał co się przed chwilą stało. On, prawie już przecież dorosły- dwunastoletni naukowiec, rozmawiał właśnie z drzewem? Czy on zwariował? Czuł lekkie przerażenie, ale głębiej w sobie słyszał znany mu nie wiadomo skąd zachwyt i cudowną melodię radości. A był już przecież taki mądry i wykształcony? Co powie rodzicom? „Moi kochani właśnie rozmawiałem z drzewem…” Gdy usłyszał własne myśli poczuł ucisk w żołądku. W tej samej chwili przypomniał sobie, że ma przecież wspaniałych rodziców, którzy nie raz opowiadali mu przedziwne historie. Może i tym razem go zrozumieją?



- Mamo! Tato! – Staś wbiegł z ogromną prędkością na swoje podwórko. – Muszę coś… Wam… Opo… Opo… wiedzieć.

Cały zdyszany zatrzymał się nagle przy dużej werandzie swojego rodzinnego domu. Rodzice swoim codziennym zwyczajem siedzieli sobie spokojnie w wygodnych fotelach na szerokim tarasie u wejścia do domu. Popijali spokojnie herbatę.

- Stasiek. Aleś Ty zdyszany. – stwierdziła mama – Chciałeś chyba pobić nowy rekord.

- Nie… Nie. – mówił z przerwami na głębsze oddechy – Byłem w lesie… Spacerowałem. Myślałem sobie. I nagle zapatrzyłem się na drzewo… i…

Staś usłyszał w swojej głowie jak niedorzecznie brzmi, to co chce powiedzieć. Zawahał się i zatrzymał. Popatrzył na tatę. Jego ciepłe oczy i pogodne oblicze zdawało się przyjmować wszystko, co się działo. Wiedział, że tata go zrozumie. A jednak trochę się bał.

- Skarbie. Napij się z nami herbaty. – mama zaprosiła Stasia do stołu. – Chodź do nas.

Stasiek powoli, ale z dużą ochotą usiadł na wygodnym fotelu. Wziął do ręki swój ulubiony zielony kubek i zamilkł na jakiś czas. Przez kilka minut siedzieli razem na tarasie. Słońce zachodziło gdzieś w dali. Cichy wiatr i szum liści dodawały uroku tej chwili. Staś znał swoich rodziców i wiedział, że często w taki właśnie sposób spędzają wolny czas. Siedzą na tarasie. Piją herbatę. Czasem rozmawiają, a czasem milczą. Zawsze go dziwiło jak to możliwe, że ludzie są razem w zupełnym milczeniu i są przy tym tak przepełnieni szczęściem. Nagle przypomniało mu się jak w zeszłym tygodniu przyjechał rowerem na podwórko z bandą swoich znajomych. Narobili dużo hałasu, wdrapując się na domek na drzewie, który tata zbudował kilka lat temu. Rodzice nic nie powiedzieli. Siedzieli i uśmiechali się. Jakby cisza i spokój, którym się tak delektowali nie pochodziła z tego świata. Dziwne. Zauważył, że i jemu jest spokojnie w tej sytuacji. Poczuł na policzku ciepły promień słońca. Popił herbatę. Wszystko było tak ciche, bezpieczne i piękne. Na moment zapomniał nawet o przygodzie w lesie.

Po chwili nie wytrzymał i zadał pytanie swoim rodzicom:

- Czy jest możliwe, że człowiek może rozmawiać ze zwierzętami albo z roślinami? 

- Tak kochanie. Wszystko co jest życiem może do nas mówić. – stwierdził spokojnie tato. – Wszystko wokół jest święte i cudowne. Wielu ludzi tego nie widzi. A przecież szum drzew, szczekanie psa, burczenie w brzuchu… Wszystko to opowiada nam, że życie jest piękne.

Staś poczuł ciepło i radość. Tata był przedziwny. Zawsze potrafił dać mu to czego potrzebował. Podziwiał go. Nosił w sobie coś co sprawiało, że czuł się niebywale ważny i dobry. Jednak było to tak normalne i zwyczajne, że nie nadawało się do pokazywania w telewizji.

- Tato, bo widzisz… - Staś zawahał się – Dziś byłem w lesie. Patrzyłem na drzewo i poczułem, że jest niebywale piękne. Stałem i patrzyłem na nie. Nie myślałem o nim. I nagle poczułem jakby mówiło do mnie… Mówiło, że wszystko jest piękne i dobre. Mówiło tak jakby bez słów. Było takie jak mama, kiedy mnie przytula…

Mama uśmiechnęła się w stronę Stasia. Tata jeszcze pogodniej niż przed paroma chwilami stwierdził:

- Stasiek! To normalne. Nie bój się. Wszystko kocha Ciebie. Wszystko co widzisz jest radością. Nawet drzewo ma w sobie radość, bo wszystko co żyje ma duszę, swoją głębię. Nie jesteś sam, nie jesteś oddzielony. Jesteś połączony radością ze wszystkim, co jest.

- Ale to jest takie niezrozumiałe. – wtrącił Staś.- W szkole mówili, że tylko ludzie mogą…

- Wiem, synu. – tata patrząc w dal spokojnie odpowiadał. – W szkole się tego nie dowiesz. Szkoła zna tylko to, co da się zmierzyć, zbadać, wykorzystać. W szkole chodzi o oceny, o wyniki, o osiągnięcia. To co widziałeś w drzewie niczego nie osiąga, prawda? Pełna radość. Istnieje radość, o której nie da się powiedzieć. To drzewo ją miało, no nie?

- Tak, tato. Masz rację. Ono całe tam było radością.

Zamilkli. Siedzieli w totalnej ciszy. Robiło się już ciemno. Mama wtuliła się w tatę, a świerszcze rozpoczęły wieczorne koncerty. Staś czuł w sobie niebywały spokój i radość. W tym dniu chyba po raz pierwszy tak bezpośrednio poznał to, czego nie da się poznać.

Tak, świat jest radością. Tata miał rację.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz