Miłość nie nosi w sobie oczekiwań ani starań. Nic nie musi. Jest samospełniająca się. Pełna. Otwarta. Miłości niczego nie brakuje. Może oprócz jednej rzeczy... Miłość nie posiada w sobie braku. Jest wybrakowana z pustki. Przepełnia się sobą. Kipi żywotnością, spokojem i spełnieniem. Otula wszystkich, wszędzie. Miłość nie zna liniowego czasu. Żyje i oddycha, nie musząc nic.
Oczekiwania nie są domeną miłości. W niej na nic się nie
czeka. Wszystko jest. Rzeczy się dzieją i realizują. Nie ma ścisku, by stało
się to czy tamto.
Miłość rozbraja systemy obron odrębnego ja. Nie trzeba stawiać okoniem w stosunku do rzeki
życia.
Miłość myli się często z siłą i ukrywaniem. Dla ideału pseudo-miłości
ludzie tłumią swoje uczucia, udają nieświadomie oświecone i kochające istoty.
Miłość jest autentyczna. Pozwala być temu, co jest. Gdy odrębne ja spotyka
miłość, ucieka gdzie pieprz rośnie. Małe, ciasne ja boi się totalności i
kompletności miłości. Miłość jest cicha. Żyje wszędzie, dlatego tak trudno
wędrowcom zmierzającym do konkretnych celów i szczytów zauważyć jej
wszędobylskość. Czasem zdarza się, że taki wędrowiec, który zmierza na szczyt,
przysiada na kamieniu, by napić się wody. Odkręca wodę, bierze łyk wody i w mig
pojmuje to, co niepojęte.
Nim wyruszyłem w drogę,
już byłem u szczytu.
Miłość odbija się w oczach wszelkich istot. Delikatne
powłoki oczu ludzi czy zwierząt zdradzają esencję Ducha. Ludzie, którzy
uwolnili tony ciężkich uczuć i rozbroili mechanikę obronną ego, odczuwają żywotność
miłości. Takie istoty patrzą sobie w oczy bez lęku, bez oczekiwań czy bez
poczucia oddzielenia.
Miłość jest życiem. Nieobliczalnością. Wyjściem poza
schemat, które nie musi nic niszczyć, by wychodzić poza konteksty i obrysy
codzienności. Miłość płynie, nie tworząc nurtu ani brzegów. Gdy człowiek z
małym ja staje na brzegu tej wartkiej miłującej rzeki, może zostać porwany w
niewidzialny strumień życia. A stąd blisko już do utraty zmartwień, czarnych
myśli i ucisków w ciele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz