wtorek, 5 czerwca 2018

Tajemnica brzucha

Rodzinne grillowanie. Franio i ja. Czteroletni chłopiec i prawie trzydziestoletni mężczyzna.

Zabawa. Wspólne bieganie, zabawa w wojnę i ucieczka przed "atakującymi miłością" ciociami. Śmiech, radość, tryskająca energia. Kryjemy się w trawie, tworzymy wybuchające wszędzie bomby, latamy wspólnie w kosmiczną przestrzeń... Świat młodego chłopca to świat wyobraźni, kreacji, przygody i wojny z potworami, robotami... Wyraźnie widać tu stopniowe powstawanie męskiej tożsamości, która pragnie identyfikacji z Mocą, drogi wyzwolenia i samej wolności. Oczywiście niedaleko wciąż jest czuła mama (bezpieczna przystań) i mądry tata (który zresztą w dużej mierze odpowiada za wyjście syna w świat i jego meandry). Wszystko jeszcze otulone zabawą, niewinnością i nieświadomością, a jednak tak pełne, tak proste i tak wielce pouczające dla dorosłego mężczyzny. Wilfrid Stinissen, katolicki mnich, z niebywałą klarownością opisał ten stan dziecięcej istoty: "U małego dziecka Boskie istnienie nie jest jeszcze uwięzione". Dziecko, gdy tylko ma mądrą i czułą obecność rodziców, z jednoczesną przestrzenią na swobodę bycia, jest zachwycone światem i  samym istnieniem. Nie jest uwięzione w kompleksach, w myślach i w projektach. Zadomowione jest w teraźniejszej chwili, w bezczasowym stanie bycia.

Nie będę tu gloryfikować stanu dziecięcej, nieświadomej szczęśliwości. Raczej zachwycę się na moment i zajrzę głębiej w ten fenomen. Co mówi on dorosłemu, świadomemu mężczyźnie? Zapewne niemało, skoro mój własny wewnętrzny chłopiec ożywia się w prostocie zabawy w wojnę.

Wracając do dziecka... Dojrzewanie postawi brzdącowi niesłychaną poprzeczkę. "Życie nie jest łatwe". Tak będzie brzmiało przesłanie trudności i mozołu dorosłego życia. Praca, obowiązki, finanse, relacje, cierpienie, a w końcu śmierć... Z tym wszystkim będzie musiał się zmierzyć młody mężczyzna. Inną kwestią jest to, iż współczesny samiec homo sapiens nie otrzymuje zbyt wielkiego wsparcia w drodze inicjacji w.świadome i nie-łatwe życie. Jakże wielu z współczesnych, dorosłych mężczyzn pozostanie w zamrożonym, pseudo-szczęśliwym świecie wiecznego chłopca. To już temat na inny wpis...

Franio biega jak szalony. Dorosły umysł dziwi się, skąd tak mała istota ma tak wiele energii. Franek żyje w swoim ciele i w zgodzie z naturą. Zachwycony tym, co jest. Stopniowo będą ujawniać się pierwsze konflikty między kształtującym się ego a światem zewnętrznym. Dorosłe życie zaprosi młodzieńca do drogi pogodzenia się z utratą dzieciństwa i wejścia na ścieżkę kształtowania się ego i przeróżnych tożsamości, a następnie zaprosi go do skoku w nieskończoność, w wiarę, w umiłowanie. Chrystus w świętych pismach chrześcijan nauczał: "Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego". Raczej wątpliwym wydaje się, żeby wielki nauczyciel wzywał do powrotu w infantylny świat dzieciństwa. "Stać się jak dziecko" nie oznacza "stać się dzieckiem". Rozwój psychiczny nie bez przyczyny kieruje nas tam, gdzie kieruje, czyli w dorosłe, pełne wyzwań i trudności życie. Chrystus zatem posługiwał się metaforą. O co mogło chodzić mistrzowi z Nazaretu? Być może chodzi o ufność wobec tego, co jest. O prostą postawę bycia tym, kim jestem. Bez udawania i nakładania masek, aby przypodobać się innymi.
Patrzę z powrotem na Franka. Oczy iskrzą się od radości zabawy. Nagle malec wymyśla nową uciechę. Ja mam być robotem, on czołgiem. Strzela we mnie pociskami, machając energicznie ręką i pryskając wokół śliną. Całe jego ciało jest pociskiem. Cieszy się na każde osłabienie pancerza robota, który jest przecież dwukrotnie wyższy od niego. I w końcu po wystrzeleniu kilkunastu pocisków robot, czyli ja, pada pokonany na ziemię. Pierwsze zwycięstwo nad robotem. Leżę na ziemi i mówię, że robot nie ma już siły. I nagle mały Franio dotyka mojego brzucha ruchem, który wskazuje na włączenie zasilania, po czym mówi: "już masz siłę". I tak nasza zabawa trwa jeszcze kilka razy, póki w końcu nie padnę rzeczywiście zmęczony wysiłkiem zabawy.

Brzuch. Dlaczego chciał uruchomić robota w miejscu brzucha? Nie dotknął ani głowy ani serca. Brzuch? Po krótkiej refleksji przypomniałem sobie o własnych doświadczeniach z medytacji, o przeczytanych tekstach, o towarzyszeniu innym. "Brzuchol" to swoiste centrum energetyczne człowieka. W codzienności skupiamy się jedynie na tym czy nie jest on czasem zbyt duży, przykrywamy ewentualne fałdki tłuszczu bądź wyciskamy brzuszki na siłowni. Jednak brzuch pełni istotną funkcję psychiczną w życiu człowieka. Buddyści mówią o "myśleniu brzuchem". Kto oddycha głęboko, używa przepony. Kto śpiewa, kto tańczy, kto biega... Kto śmieje się bądź płacze z głębi brzucha, wie co znaczy ulga i relaks. Kto odkrywa napięty brzuch, może wiedzieć, że jego istota jest uwięziona w oczekiwaniach, w pragnieniach, w ambicjach... Swojego czasu, gdy zmagałem się z uwalnianiem nagromadzonego gniewu, poczułem, że mam coś takiego jak brzuch (!). Brzuch niewątpliwie stanowi jakieś centrum energetyczne. Pokarm, pożądanie, oddech... Gdy coś więzi człowieka ma on niezwykle napięty brzuch. Gdy więzy opadają może cieszyć się swoją egzystencją i przyjąć wszystkie kolory codzienności. Zapewne również dlatego najniższa czakra we wschodnich systemach jogicznych znajduje się u podnóża brzucha. Impulsywność, energia, żywotność. Gdy kultura nadmiernie podkreśla znaczenie poprawności, wykształcenia intelektualnego, sukcesu czy pracy, człowiek drętwieje i kurczy się. Traci kontakt z ziemią, z seksualnością, z dynamizmami przyrody. Stres opanowuje jego ciało. Brzuch staje się ściśnięty.

Oczywiście brzuch to jedynie wskazówka. Nie jest to najważniejsza rzecz w życiu. To jak kolejne drzwi do odkrywania tego, kim jestem. To okno na człowieka i na jego psychofizyczne znaczenie w świecie, w którym się narodził.

Przyjęcie impulsywnej siły życia, która "płynie z brzucha" nie oznacza cofnięcia w rozwoju psychicznym. To krok naprzód, z pamięcią skąd wyszedłem. Idę w stronę boskości, pochodząc od świata przyrody, od świata zwierząt. Jak to pięknie powiedział Plotyn, patrząc na człowieka: "już nie zwierzę, jeszcze nie bóg".

Mały Franek przypomniał mi to wszystko. Wdzięczny za wspólną zabawę i lekcję świadomości, wziąłem głęboki oddech z podstaw brzucha... Ach... Pięknie jest być świadomym i tego. Pięknie móc cieszyć się dobrą strawą, seksualnymi popędami, głębokim oddechem, prostą codziennością...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz