W tym roku razem z Zosią wybraliśmy w Tatry z dużą radością i ekscytacją. Stąd ten wpis.


Bez pokory nie da się chodzić po wysokich górach. Wysokie góry mogą być również metaforą życia człowieka. Ktoś kto w swoim życiu wchodzi w najwyższe partie wysiłku, poznania i bycia potrzebuje wiele pokory, aby nie upaść. Pokora chroni człowieka przed nierealnymi ambicjami i przed niszczącymi mechanizmami egotycznej świadomości. Sam w swoim życiu wielokrotnie doświadczyłem tego, co oznacza brak pokory i zbytnia wiara w możliwości własnego "ja".

Inną lekcją, którą dał mi nauczyciel o imieniu "Tatry"jest wartość zmagania, trudu i pracy. Nie da się zdobyć wysokich szczytów bez wysiłku i zaangażowania. Nie da się również zmienić własnego życia bez trudu wejścia w świadome i piękne życie. W pewnym sensie każdy człowiek musi wejść we własne niepowtarzalne zmaganie o sens. Cierpienie jest wpisane w egzystencję człowieka i próba pozbawienia człowieka cierpienia kończy się płytką, pustą i konsumpcyjną świadomością. Dziecięca świadomość nie znosi trudu i pracy. Nasze społeczeństwo często wydaje się być jak dziecko - nie znosi zmagania, wyrzeczeń i odraczania gratyfikacji. Wszystko musi być przyjemne i natychmiastowe. Trzeba się uśmiechać, dobrze zarabiać, nie chorować, być zawsze zadowolonym, nie smucić się i nie umrzeć! Jednak nie jest to możliwe. Życie to również łzy, cierpienie i śmierć tego ciała. Dlatego walka z tym wszystkim, jest walką z samą Esencją Życia. W Ćwiczeniach Duchowych św. Ignacego, niektórzy doprowadzani są do punktu, gdzie zapraszani są do wyboru Chrystusa Ukrzyżowanego. Co to oznacza, gdy przetłumaczy to z języka symbolicznego? Znaczy to: wybieram i wchodzę w to, że życie nie jest łatwe. Wybieram zmaganie i trud dla dobra siebie i innych (wyobraź sobie matkę, która tego nie wybiera!). Chcę nieść miłość i pokój również przez wspinanie się z pokorą, na szczyt pełni człowieczeństwa. Oczywiście istnieje cierpienie neurotyczne czy kompleksy które człowiek powinien przekraczać. Wybieram zmaganie również po to, aby się od niego uwolnić. Celem wędrówki jest bowiem samym szczyt i droga, którą idę, nie zaś cierpienie.
Każdy, kto wchodził na wysokie szczyty gór czy szczyty własnego człowieczeństwa, wie jak smakuje ból wspinania. Jednak wędrówka (trud, zmaganie, cierpienie) daje nam również niepowtarzalny widok i stan bycia na samym szczycie. Św. Jan od Krzyża będąc na szczycie swojego rozwoju duchowego tak pisał: "Nic, nic, nic i na górze też nic". Istnieją różne interpretacje Jana. Dla mnie oznacza to doświadczenie świadomości wolnej od wszelkich sądów i myśli. Czysta Obecność, która kocha to, co jest. Stan ów jest czystym pięknem i prostotą, o której trudno mówić. Na szczycie znajduje się Niewysłowione.
Myślę, że wielu wędrowców miało owo doświadczenie wolności wewnętrznej, w której po odbytym wysiłku pięknego i dobrego życia, wiedzą, że nie zmarnowali egzystencji. Ludzie pogodzeni na szczycie ziemskiego życia u progu śmierci mają pogodną i spokojne oblicze. Medytacja, praca dla innych, proste życie oddane biednym, kochanie bliskich, dbanie o rodzinę przez codzienną pracę, akceptacja słabości, pragnienie sprawiedliwości, bycie uczciwym... wszystko to owocuje świadomością pełni i pokoju. Szczyt to jakby zimne piwo w schronisku. Smak spełnienia w życiu jest miliony razy głębszy niż zimne piwko po długich wędrówkach. Czy można to sobie wyobrazić? Nie można. Trzeba doświadczyć.
Więc... w drogę przyjaciele! Życie wzywa na wspaniałe szczyty!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz