środa, 13 czerwca 2018

Góry, pokora, trud... i zimne piwo!

Właśnie kończę kolejny wypad w góry. Od wielu lat jestem zafascynowany górskim wędrówkami. Na początku chodziłem po Beskidach, po Gorcach, po Pieninach. Od kilku lat jeżdżę w jedynie w Tatry. Uwielbiam długie wędrówki, rozmowy na trasie, sapanie, widoki, zmęczenie... i zimne piwo :)

W tym roku razem z Zosią wybraliśmy w Tatry z dużą radością i ekscytacją. Stąd ten wpis.

Wędrowanie od lat uczy mnie prawdy o mnie samym. Góry, potoki, deszcze, ptaki, szepty. ludzie... Wszystko pracuje w świadomości. Od lat intryguje mnie własny umysł, który świetnie czuje się w czasie trudnych i wymagających wędrówek. Gdy kilka lat temu wbiegłem na Rysy, płakałem na szczycie jak dziecko z powodu widoków, skoku endorfin i radości doświadczenia Esencji Życia. Czułem się jak Ukochane Dziecko Boga, jakbym słyszał bez słów, to co miał słyszeć Chrystus: "synu umiłowany, w tobie mam upodobanie". Poza niezwykłymi doświadczeniami, zachwytami i oświeceniami - góry stanowią dla mnie przedziwną matrycę i silnik dla twórczości. Gdy tylko zaczynam się wspinać, mam tysiące pomysłów i inspiracji. I tak... Przez kilka ostatnich lat napisałem w górach już kilka książek, dziesiątki wierszy, kręciłem filmy, stworzyłem zarys doktoratu, stworzyłem warsztaty, impro itd. Wszystko to działo się w mojej fantazji, zaś jedynie niektóre z projektów wdrożyłem w "realny świat".

W tym roku góry przywitały nas prognozami burzowymi. Każdego dnia musiałem sprawdzać prognozy i dostosowywać trasy do aktualnej pogody. Muszę przyznać, że jest to świetna lekcja. Uczy ona POKORY. Kto wyrusza w wysokie góry bez przygotowania, bez kondycji, bez butów, bez mapy, bez planu czy bez wody... może doświadczyć wielu nieprzyjemności. W tym roku na szlaku spotykaliśmy ludzi w klapkach. Widzieliśmy pięciu panów w dżinsach z piwem zmierzających z uśmiechem w stronę burzy. Spotkaliśmy również chłopca ze złamaną nogą pod Sarnią Skałą (zbiegającego w trampkach w dół!) czy rodziców ciągnący swoje malutkie pociechy w ulewy i w burze. Słyszeliśmy również o 21-latku, który stracił życie na Rysach.

Bez pokory nie da się chodzić po wysokich górach. Wysokie góry mogą być również metaforą życia człowieka. Ktoś kto w swoim życiu wchodzi w najwyższe partie wysiłku, poznania i bycia potrzebuje wiele pokory, aby nie upaść. Pokora chroni człowieka przed nierealnymi ambicjami i przed niszczącymi mechanizmami egotycznej świadomości. Sam w swoim życiu wielokrotnie doświadczyłem tego, co oznacza brak pokory i zbytnia wiara w możliwości własnego "ja".

Wiele ścieżek duchowych i religijnych zaprasza człowieka do wejście na górę. Prawdziwy autorytet duchowy ostrzeże cię, iż droga duchowa to wewnętrzna praca, proste życie i ufność wobec Siły, który przewyższa twoje możliwości. Religie i święte teksty pełne są tekstów o świętych wzniesieniach, o epifaniach na szczytach, i mistrzach duchowych, mieszkających w grotach i w skałach. Weźmy choćby Olimp, Syjon czy Golgotę. Nie mówiąc już o sanktuariach czy pustelniach. Góry w ludzkiej świadomości stanowią symbol tego co ostateczne-szczytowe. Bóg objawia się na górze, Mojżesz otrzymuje tablice Prawa n górze, buddyści i hinduiści pielgrzymują na Kajlas. Na górze Tabor Chrystus zostaje przemieniony, a na Golgocie, jak twierdzą współcześni teolodzy, Bóg chrześcijan objawia swoją kenozę i umiłowanie człowieka. Co by nie twierdzić o górach są one również pewną obietnicą, iż trud, codziennie zmaganie i droga w poszukiwaniu sensu, Boga, miłości czy piękniejszego i głębszego życia nie jest czczą iluzją. Jest raczej samą esencją istnienia, drogą ku pełni człowieczeństwa. Jest rozwianiem iluzji o mocy własnego "ja". Szczyty zdobywają wielcy ludzie, którzy pokonują samych siebie i niosą nadzieję innym: "życie i trud zwykłego człowieka ma znaczenie".

Inną lekcją, którą dał mi nauczyciel o imieniu "Tatry"jest wartość zmagania, trudu i pracy. Nie da się zdobyć wysokich szczytów bez wysiłku i zaangażowania. Nie da się również zmienić własnego życia bez trudu wejścia w świadome i piękne życie. W pewnym sensie każdy człowiek musi wejść we własne niepowtarzalne zmaganie o sens. Cierpienie jest wpisane w egzystencję człowieka i próba pozbawienia człowieka cierpienia kończy się płytką, pustą i konsumpcyjną świadomością. Dziecięca świadomość nie znosi trudu i pracy. Nasze społeczeństwo często wydaje się być jak dziecko - nie znosi zmagania, wyrzeczeń i odraczania gratyfikacji. Wszystko musi być przyjemne i natychmiastowe. Trzeba się uśmiechać, dobrze zarabiać, nie chorować, być zawsze zadowolonym, nie smucić się i nie umrzeć! Jednak nie jest to możliwe. Życie to również łzy, cierpienie i śmierć tego ciała. Dlatego walka z tym wszystkim, jest walką z samą Esencją Życia. W Ćwiczeniach Duchowych św. Ignacego, niektórzy doprowadzani są do punktu, gdzie zapraszani są do wyboru Chrystusa Ukrzyżowanego. Co to oznacza, gdy przetłumaczy to z języka symbolicznego? Znaczy to: wybieram i wchodzę w to, że życie nie jest łatwe. Wybieram zmaganie i trud dla dobra siebie i innych (wyobraź sobie matkę, która tego nie wybiera!). Chcę nieść miłość i pokój również przez wspinanie się z pokorą, na szczyt pełni człowieczeństwa. Oczywiście istnieje cierpienie neurotyczne czy kompleksy które człowiek powinien przekraczać. Wybieram zmaganie również po to, aby się od niego uwolnić. Celem wędrówki jest bowiem samym szczyt i droga, którą idę, nie zaś cierpienie.

Każdy, kto wchodził na wysokie szczyty gór czy szczyty własnego człowieczeństwa, wie jak smakuje ból wspinania. Jednak wędrówka (trud, zmaganie, cierpienie) daje nam również niepowtarzalny widok i stan bycia na samym szczycie. Św. Jan od Krzyża  będąc na szczycie swojego rozwoju duchowego tak pisał: "Nic, nic, nic i na górze też nic". Istnieją różne interpretacje Jana. Dla mnie oznacza to doświadczenie świadomości wolnej od wszelkich sądów i myśli. Czysta Obecność, która kocha to, co jest. Stan ów jest czystym pięknem i prostotą, o której trudno mówić. Na szczycie znajduje się Niewysłowione.
Myślę, że wielu wędrowców miało owo doświadczenie wolności wewnętrznej, w której po odbytym wysiłku pięknego i dobrego życia, wiedzą, że nie zmarnowali egzystencji. Ludzie pogodzeni na szczycie ziemskiego życia u progu śmierci mają pogodną i spokojne oblicze. Medytacja, praca dla innych, proste życie oddane biednym, kochanie bliskich, dbanie o rodzinę przez codzienną pracę, akceptacja słabości, pragnienie sprawiedliwości, bycie uczciwym... wszystko to owocuje świadomością pełni i pokoju. Szczyt to jakby zimne piwo w schronisku. Smak spełnienia w życiu jest miliony razy głębszy niż zimne piwko po długich wędrówkach. Czy można to sobie wyobrazić? Nie można. Trzeba doświadczyć.


Więc... w drogę przyjaciele! Życie wzywa na wspaniałe szczyty!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz