wtorek, 25 czerwca 2019

Kalarepowatość, czyli krótka opowiastka o pewnym zbiorowym obłędzie

Wszystkie zielone kalarepy spotkały się na tajnym zgromadzeniu kalarep z całego miasta i okolic. Król Kalarep rozpoczął spotkanie wzniosłym wywodem:

- Moje drogie kalarepy! Zebraliśmy się tu, aby omówić najważniejsze sprawy całego świata!

- Hura! O tak! Omówmy te sprawy!  – odpowiedziały chórem wszystkie kalarepy.

- Sprawa jest ważka i nie cierpiąca zwłoki  – powiedział poważnie i z godnością Król Wszystkich Kalarep. – Jest nas coraz mniej! Musimy przekonać inne warzywa, aby zechciały być kalarepami!

- O tak! Niech wszystkie warzywa staną się kalarepami! Już dziś! – wykrzykiwały wszystkie kalarepy – Ziemniaki! Niech staną się kalarepami! Buraki! Ogórki! Pietruszki! Wszystkie są kalarepami!

- Cieszę się, że podzielacie moje zdanie – powiedział z patosem Król Wszystkich Kalarep – Od dziś wszystkie warzywa stają się kalarepami! Nasza uchwała wchodzi w życie w tym momencie!

- Hura! Hura! Znowu jest nas dużo! Hura! Wszystkie warzywa kalarepami! – wykrzykiwały rozentuzjazmowane kalarepy.


Ego chce sprowadzić wszystko do tego samego. Ego-tyzm chce zabić różnorodność i wierzy w swoją własną fałszywą siłę. Jak wielka to nieprzytomność! Kalarepowatość jest złudzeniem szczęścia. 
Moje, ja, mi, mnie, mojemu... INNY nigdy nie stanie się 'mój'. INNEGO nie da się wchłonąć, zjeść, zawładnąć, pomieścić w sobie. Miłość nie jest ujednoliceniem, uchwyceniem kogoś/czegoś. Nie jest pragnieniem, by INNY stał się mój. Jak pięknie to pokazał pewien żydowski filozof:

„Miłość niczego nie chwyta, nie prowadzi do żadnego pojęcia, nie prowadzi donikąd, nie ma struktury przedmiot-podmiot, ani struktury Ja-Ty” (Levinas „Całość i nieskończoność”)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz