niedziela, 11 listopada 2018

Niepodległe


Jest wieczór. Siedzę przed komputerem. Szyby w mieszkaniu na Żoliborzu lekko drżą. Z dala słychać strzały i huk. Ludzie mówią, że Warszawa świętuje. Włączam YouTube i transmisję z koncertów przy Stadionie Narodowym. Dwóch panów krzyczy ze sceny, że ma dość życia w Polsce i nie chcą już postkomunistycznej Polski. Jestem w szoku. Kapele punkowe wykrzykują hasła bojowe. "Obława. Brońcie się. Nie dajcie się!" Inny wokalista wykrzykuje: "Potęga wielkiej Polski w upadającej Europie", "Musimy ciągle walczyć o niepodległość wielkiej Polski".

Wielkie tłumy na ulicach. Na facebooku biało-czerwono. A mnie to skłania do kilku refleksji.

Dzieje się rzecz przedziwna. Tysiące Polaków wychodzi na ulicę. Nie idę na żaden marsz. Nie lubię masy i tłumów. W pewnym sensie obawiam się tłumnych procesów. Wielkie rzesze mają potężną siłę i mogą porwać człowieka. Nieraz widziałem jak wielką siłę ma grupa. Nieraz widziałem jak ludzie robili rzeczy wbrew sobie, tylko dlatego, że nie mieli siły, aby się przeciwstawić grupie. Wspólnoty, zrzeszenia czy nawet klasy w szkole mają te moc scalającą i zaspokajają potrzeby przynależności człowieka. Jednocześnie tłum może "tłumić" jednostkę, jej wartości i autonomię. Chwila nieuwagi i... robisz coś, co nie jest w zgodzie z tobą. Nawet o tym nie wiesz. Mimowolnie. Tłum potrafi porwać. Nawet jeśli to chwalebny i dobry tłum. Z drugiej strony wspólne świętowanie to piękna rzecz. Ale płonące race, okrzyki i tłumy to nie jest mój ulubiony sposób na świętowanie. Ćwierkający wróbel więcej mi mówi niż manifesty tysięcy.

Jeśli już świętuję niepodległość, to w swoim domu. Piję herbatę. Niepodległe serce. Niepodległa ojczyzna. Chwila zadumy nad tym jak straszne rzeczy ludzie zrobili ludziom na tej ziemi. Ludzie ludziom. Coś we mnie kocha to, co nazywamy Polską. Coś we mnie pragnie rozwoju dla nas Polaków; od etnocentryzmu do integracji, szacunku i miłości również wobec innych narodów.

Marzę cicho o głębszej i szerszej demokracji w Polsce. Marzę o głębokiej demokracji, czyli o sposobie życia, który będzie pełen szacunku i tolerancji dla inności. Obyśmy nie musieli być  i żyć przeciwko komukolwiek. Kto musi walczyć, już staje się podległy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz