środa, 1 maja 2019

Nowa Era Technologiczna (NET) i krótka notka jednego z workerów koncernu Development World (DW)


Rok 2328

Wstałem rano. Głowa mi pęka. Mgła otacza umysł. Przez moment kompletnie nie wiem kim jestem i co robię w tym miejscu. Nie wiem jak się nazywam. W nocy miałem straszne sny. Na szczęście nie pamiętam ich. Leki przypisane przez medicineboot sprawiają, że nie muszę oglądać tych obrazów i niezbyt wiele czuję. Tylko ta mgła. Od czasu do czasu napływają na mnie przerażające wizje. Smoki, krwawe wojny, odloty w kosmos...  Oczywiście nic z tego nie jest prawdziwe - tak też twierdzi cybernauka. Stek bzdur. Pozostałości po zwierzętach. Ech... Gdyby można było przyśpieszyć rozwój ludzkiej rasy i raz na zawsze pozbyć się tych wszystkich ograniczeń.  

Czasem wizje o poranku są tak mocne, że tracę poczucie realności. Poza tym: co to jest realność? Wiadomo od dawna, że żadna prawda nie istnieje, a jedyna prawdziwa rzecz to wykresy, wartości i liczby, które pomagają wyzwolić się nam i stworzyć lepszy świat.

Czasem zastanawiam się. Mam wrażenie, że z tym wszystkim jest coś nie tak. Życie wydaje mi się takie miałkie, powierzchowne. Kiedy mówię o tym botom czy innym pracownikom w mojej DW, które odpowiedzialne są za równowagę psychiczną między moim ja a wzrostem produkcji w koncernie, to dostaję nowe leki. One sprawiają, że mniej czuję i więcej mogę zrobić w pracy, a dotkliwe nieprzyjemne myśli ustępują.

Jednak mimo leków ciągle wraca do mnie prosta oczywistość - coż zgubiłem w życiu. Raz na rok zdarza mi się wylecieć moim jetem 580p za nasze cybertown, jednak gdy tylko widzę te parki z drzewami, dziwnych niepracujących ludzi i tamtejszy nieład, wracam do domu z ogromnym lękiem. Nie znoszę tamtego świata. Czasem oglądam na hologramie tamten nierozwinięty świat... Widzę albo życie w oceanie albo jakiegoś zwierzęcego człowieka, który pracuje w polu. I ten ich uśmiech bezsensowny albo płaczliwie użalanie się nad sobą.

Nie jestem w stanie zbyt długo patrzeć na tamten dziwny świat. Wolę mój komputer, superglasses i informacje z chipów. To wszystko jest bardziej poukładane i zrównoważone. Tamten świat oprócz tego, że strasznie się go boję - ma w sobie coś przyciągającego. Inni ludzie z koncernu mówią, że to przyciąganie to pozostałości po ułomnej naturze homo sapiens - mojego ewolucyjnego przodka. Podobno był on istotą bardzo impulsywną, dającą się wodzić różnym instyntkom. Nie mogę sobie tego wyobrazić . Człowiek, który nie miał kontroli nad sobą musiał być naprawdę okropną istotą.

Czasem zwyczajenie fantazjuję: co by było, gdybym mógł sobie pozwolić na podążanie za tym, co mnie pociąga? Wiadomo! Koniec z moją pracą, z rozwojowem cyberświata i koniec z naszym gatunkiem. Na to nie można pozwolić! Zbyt wiele poświęciłem w życiu, by teraz wyjechać z cybertown w stronę tych dziwnych drzew, wód i zwierząt.

Ostatnio słyszałem o jednym z naszych z DW, że arogancko opuścił koncern i pojechał do tej dziczy. Dał się uwieść. Zwariował. Gdy wrócił zdepersonalizowany zajęły się nim boty, ale nawet one nie pomogły. Nic nie przyniosło efektu, więc zahibernowali gościa w nadziei, że po resecie świadomości wróci do pracy. Nie udało się. Jeszcze tego nie umiemy. Po pewnym czasie zmarł. DW istnieje właśnie po to, żeby któregoś dnia ostatecznie pokonać śmierć i doprowadzić ludzką rasę do pełni rozwoju.


Siadam na moich twardym łożu. Automatycznie zapala się białe światło w moim sleeproomie. Wstaję. Zmieniam chipa w mojej ręce na inny. Nocny odpowiada za wyciszenie, dzienny zaś potrzebny jest mi do mobilizacji i wzmacniania implusów, by być bardziej wydajnym. Idę do pracy. Sprawiam, że świat jutra będzie lepszy.

Nie mam imienia. Mówią na mnie XG 425.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz